Króliki domowe i inne zwierzęta

Forum o zwierzętach króliki psy koty konie gryzonie ptaki akwarystyka

Forum Króliki domowe i inne zwierzęta Strona Główna -> Choroby -> Dylematy króliczej mamy Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
Dylematy króliczej mamy
PostWysłany: Śro 14:05, 16 Kwi 2008
antymateria
 
Dołączył: 16 Kwi 2008
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3





Gryzie mnie problem natury moralnej. Decydując się na zwierzątko – małego ślicznego króliczka, którym zostałam niecałe 4 lata temu obdarowana, nie zdawałam sobie sprawy, że w zasadzie tylko i wyłącznie ja decyduję o jego życiu i śmierci. Proszę mnie źle nie zrozumieć, uwielbiam moje maleństwo i robię wszystko, aby zapewnić mu godne i wygodne królicze życie. Problem stanowi to, że króliczek ma kłopoty z zębami (przerost korzeni, ropnie), co wiąże się z różnego typu zabiegami u różnych weterynarzy. Często się przeprowadzam (siła wyższa, niezależna ode mnie) i dlatego mieliśmy do czynienia z różnego typu fachowcami, którzy niejednokrotnie wykorzystali moją naiwność i niewiedzę, w celu wyciągnięcia ode mnie pieniędzy. Zdarzały się też przypadki bardziej zaangażowanych lekarzy. Jednak efekt jest taki, że naraziłam swojego małego przyjaciela na wiele stresujących sytuacji. Pośrednio byłam przyczyną jego bólu i cierpienia. Inna sprawa, że sama też mocno przeżywałam wszelkie komplikacje, poświęciłam wiele czasu i pieniędzy i kto wie czy nie na darmo.

Proszę mi powiedzieć gdzie jest granica, której nie można przekroczyć w ratowaniu zwierzaka? Czy należy to robić za wszelka cenę? Bo obecnie przeżywam zwątpienie. Wydaje mi się, że to tylko czysty egoizm. Ratuję zwierzątko, gdyż brzydko pisząc zainwestowałam w niego swoje uczucia. Nie jestem w stanie obiektywnie zadecydować o jego życiu bądź śmierci, więc zdałam się na weterynarzy, ale z drugiej strony z doświadczenia wiem, że im też do końca ufać raczej nie należy.
Królik czuje się raz lepiej, raz gorzej. Przycinamy zęby, jeśli trzeba to usuwamy, dostajemy antybiotyki itp. Naprawdę zaczynam się martwić, że to po prostu tylko walka z wiatrakami i narażanie zwierzątka na co raz to nowe cierpienia i stresy.Królik i jego dobro powinny być najważniejsze, moje uczucia winny być na drugim planie. Jednak odpowiednio zdystansować się nie potrafię

Pozdrawiam wszystkich

Zdezorientowana Królicza mama
Sad
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 14:39, 16 Kwi 2008
kiche_wilczyca
 
Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 3699
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
Płeć: K





Gdzie obecnie mieszkasz? Może uda się znaleźć króliczego weta, który naprawdę pomoże Twojemu uszaczkowi.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 15:04, 16 Kwi 2008
KazioR
Administrator
 
Dołączył: 20 Wrz 2005
Posty: 2728
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: M





Bez naprawdę dużego formatu weterynarza nie poradzisz sobie z tym problemem.

Jest to sprawa genetyczna i nie da się tej wady uleczyć można tylko pomóc mu jakoś w miarę normalnie egzystować.

Musisz trafić na człowieka z dużą wiedzą i posiadającego chęć niesienia pomocy nie tylko wysysania pieniędzy z opiekuna.

Jako przykład podam jak królica u specjalisty z tytułem doktora nauk weterynaryjnych o mało nie zeszła z tego padołu łez, mając wszystkie zęby z jednej strony trzonowce uszkodzone próchnicą. Gdyby nie następny wet bez tytułów ale z sercem do leczenia nie zrobił pełnego przeglądu uzębienia pewnie by już jej dawno nie było a tak zobaczył, podjął się usunięcia wszystkich zębów chorych i o ile dobrze pamiętam żyje sobie króliś ponad 3 lata i radzi sobie gryząc jedną stroną.

Szukaj dobrego weta z tego co piszesz to przerost zębów, przycinanie nie jest aż tak trudną sztuką powinni zrobić korekcję zębów i maluch powinien być szczęściarzem bo ma taką opiekunkę.


Co do granicy nikt z nas nie jest wstanie Ci odpowiedzieć, to każdego indywidualna sprawa. Miałem do czynienia z futrzakami przez 13 lat nie musiałem podejmować takiej decyzji. Czy skrócić cierpienia? zapewne granicą jest to cierpienie, jeśli ma cierpieć to moja decyzja była by jednoznaczna, nie dopuściłbym do tego aby moje ukochane zwierzę cierpiało.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 9:48, 17 Kwi 2008
antymateria
 
Dołączył: 16 Kwi 2008
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3





Dziękuję Ci Kazior za słowa otuchy, bardzo mi są obecnie potrzebne.

mieszkam teraz we Wrocławiu.Chciałam, aby naszym weterynarzem został pan Radosław Toś, ale był w tym tygodniu nieosiągalny i zajął się nami inny lekarz- chirurg z intervetu, który wydaje się być sensowny. Dzisiaj czeka nas usunięcie kolejnego zęba. Moja mała nie będzie już miała dolnych siekaczy, jeśli oczywiście zaistniałe komplikacje (wszystko pokaże RTG) nie zmuszą mnie do podjęcia ostatecznej decyzji... Mimo nieciekawej sytuacji i wielu wątpliwości jestem dobrej myśli.

pozdrawiam serdecznie
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 20:17, 18 Kwi 2008
antymateria
 
Dołączył: 16 Kwi 2008
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3





witam, mój króliczek całkiem nieżle przeżył zabieg, choć niestety zmiany w żuchwie są nieodwracalne.

Najstraszniejsze jednak spotkało nas dzisiaj: wstrząs anafilaktyczny po podaniu antybiotyku ( od jakiegoś czasu go przyjmujemy, ale reakcja alergiczna nastąpiła dopiero dzisiaj). Bobuśka dostała dość szybko leki przeciwhistaminowe, jednak ciągle jeszcze nie może się normalnie poruszać (wygląda jakby miała porażenie), bardzo mocno się drapie, nie można jej dotknąć). weterynarz powiedział, że stan taki może się utrzymywać jeszcze przez kilka godzin. Jestem po prostu zrozpaczona. Mam nadzieję, ze wet nas nie oszukał, a ona nie umiera teraz w strasznych cierpieniach.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 20:48, 18 Kwi 2008
jagodas
 
Dołączył: 19 Paź 2007
Posty: 1791
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Poznań
Płeć: K





Jak szybko podali leki to powinno byc ok. Wiesz ja Cie rozumiem moja tekila rok temu skoczyła z balkonu z 1szego pietra przeszła juz 2 operacje 2 zabiegi czyli łacznie 4 narkozy (tylko dzieki olbrzymiej wiedzy lekarzy ma 2 nogi Smile ). Zawsze było cos nie tak (to wina teki trzeba by ja przywiazać zeby nie szalała), złamanie + rozsypanie sie kosci sródstopia (leki)-zdjecie stabilizacji drucianej(leki)-pekniecie zrostu(leki)-kolejna stabilizacja wewnetrzna ale kosci sródstopia ucierpiały i juz ich nie ruszałam(leki)- przebicie petli ....... teraz jest w niare ok jest zdrowa i skacze o 2 łapkach. Musisz wierzyć, że bedzie dobrze a będzie... trzymaj sie i informuj o wszystkim Pamietaj,że nie jestes sama....
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 22:04, 18 Kwi 2008
T-T-A
Gość
 





Z całej siły ściskam kciuki za malutką Bobusię i wspieram Cię myślami
Moja Trusia, bez widocznej przyczyny, w wieku 8 lat nagle stała się wiotkim truchełkiem.
Weterynarz podał zastrzyki i powiedział, że taki stan może trwać 12 godz.
I faktycznie -dopiero nad ranem zaczęła się mocno do mnie tulić i wkrótce pobiegła do klatki jeść i pić
Po tym zdarzeniu kicała sobie aż do skończenia 9 lat


Ostatnio zmieniony przez T-T-A dnia Pią 22:06, 18 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
PostWysłany: Sob 8:10, 19 Kwi 2008
antymateria
 
Dołączył: 16 Kwi 2008
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3





Widząc wczoraj swoją małą króliczynkę w tak fatalnym stanie (choć wcześniej czuła się całkiem dobrze), to po prostu spanikowałam.

Na szczęście koło północy mała poczuła się lepiej, a nad ranem zaczęła prawie normalnie chodzić. odzyskała apetyt i próbuje coś zjeść, chociaż ciężko jej bez dolnych siekaczy.

Z ciężkim sercem zabiorę ją dzisiaj do weterynarza. Reakcji alergicznej na antybiotyk nie można było przewidzieć, tym nie mniej jednak prawie ją to zabiło. Sytuacja wydaje się być dla mnie niezwykle ironiczna: po tym jak dzielnie króliczek zniósł zabieg, tak wiele krzywdy zrobił mu zwykły zastrzyk. Chyba już nigdy nie pozwolę zrobić maleństwu zastrzyków (weterynarz powiedział mi że czasem zwierzęta reagują tak również na szczepionkę, choć zdarza się to bardzo rzadko).

Dziękuję Wam bardzo za zainteresowanie naszą trudną sytuacją. Pozdrawiam serdecznie
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 9:43, 19 Kwi 2008
T-T-A
Gość
 





Bardzo się cieszę, że malutka wraca do sił kaziorek
Mnie, gdy moja Trusia tak "padła", weterynarz pytał czy nie przeżyła silnego stresu, bo ponoć króliki niekiedy tak reagują. I faktycznie wcześniej obcinałam jej sfilcowane kudełki
Biedne te Bobusi ząbki, ponoć częsty problem- cena za miniaturyzacjęSad
Ale na pewno, wspólnymi siłami poradzicie sobie z ząbkami i jedzonkiem:))
Pozdrowienia dla Ciebie i całuski dla Bobinki
P.S. Moja Trusia po 8 roku życia cierpiała z powodu przetoki, wiek nie pozwalał na zabieg
I jak najmniej inwazyjnymi sposobami łagodziłyśmy dolegliwość.


Ostatnio zmieniony przez T-T-A dnia Sob 9:47, 19 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
PostWysłany: Sob 21:56, 19 Kwi 2008
T-T-A
Gość
 





Antymaterio
Piszesz o weterynarzu panu Radosławie Tosiu.
Moja, poprzez rodzinę, bliska znajoma z Brzegu prowadzi u niego swoje króliczki 5-letniego Rudisia i 6- letniego Leosia i nie ma słów uznania dla jego podejścia, fachowości i stosunku do uszaczków
Na dniach miała poddać operacji z powodu kamieni, swojego Rudisia
I okazało się, że powód nieobecności pana doktora jest gorzej niż tragiczny Crying or Very sad Spotkało go wiekie rodzinne nieszczęście:((
Przykro, tym bardziej jeśli dotyczy tak dobrych ludzi


Ostatnio zmieniony przez T-T-A dnia Sob 22:03, 19 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Re: Dylematy króliczej mamy
PostWysłany: Nie 22:45, 20 Kwi 2008
Gina
 
Dołączył: 10 Lis 2007
Posty: 341
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Katowice





antymateria napisał:
Proszę mi powiedzieć gdzie jest granica, której nie można przekroczyć w ratowaniu zwierzaka? Czy należy to robić za wszelka cenę?
Królik i jego dobro powinny być najważniejsze, moje uczucia winny być na drugim planie. Jednak odpowiednio zdystansować się nie potrafię

Tak jak pisze Kazior jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie nikt Ci nie udzieli. A już na pewno osoba która nigdy nie stała przed takim dylematem. Podjęcie decyzji czy dalej leczyć, walczyć o życie zwierzęcia, czy pozwolić mu spokojnie odejść i skrócić cierpienie jest strasznie trudna. Nie raz wręcz nie jesteśmy w stanie podjąć decyzji, bo zawsze mamy nadzieję iż podjęte leczenie przyniesie wymierne wyniki.
Oddzielić uczuć nie sposób. Powinniśmy kierować się dobrem zwierzęcia, ale nie zawsze jest to łatwe. Przecież nie jesteśmy bezdusznymi maszynami i świadome uśmiercenie przyjaciela daleko wykracza poza zwykłe podjęcie decyzji. Niestety niekiedy taką decyzję podjąć trzeba...
Dla mnie pocieszeniem jest to, że zwierzęta chyba wyczuwają kiedy my się poddajemy i pozwalamy im spokojnie odejść. Przynajmniej w przypadku Psotka tak miałam. Po kilku dniach wewnętrznych bojów z samą sobą z ogromnym bólem serca podjęłam decyzję o skróceniu cierpienia Psotka, a on spokojnie w nocy odszedł...

antymaterio walcz o swojego maluszka. Z tego co piszesz widać, że ma wolę życia. Przesyłam moc głasków dla dzielnego uszatka.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 13:34, 22 Kwi 2008
antymateria
 
Dołączył: 16 Kwi 2008
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3





Wczoraj po raz kolejny zamarłam ze strachu o moją kruszynkę. Około godziny drugiej w nocy ( na szczęście nie spałam) króliczynka po prostu się przewróciła się i nie miała siły wstać. Zaczęła cichutko się skarżyć, oczka zaczęły się jej zamykać a przednie łapki drętwieć. Podniosłam jej bezwładne ciałko i opatuliłam kocykiem, a następnie głaskałam trzęsącą się główkę. Mała była bardzo przerażona, ale po dłuższej chwili się uspokoiła. Serduszko mi prawie pękło, gdy widziałam jak bardzo słaba się zrobiła. Nie namyślając się długo pojechałyśmy do całodobowej lecznicy na januszowicką. Tam pan weterynarz dokonał dokładnych oględzin króliczki i stwierdził, że oprócz trzęsącej się głowy wszystko jest w porządku . A już na pewno nie wyglądała, jakby przed chwilą leżała bezwładna…
Zadałam milion pytań o możliwe przyczyny takiego zachowania i nie dostałam żadnej konkretnej odpowiedzi ( przyczyn może być mnóstwo). Zapłaciłam i wróciłyśmy do domu.
Pierwsze co Babuśka zrobiła po wyjściu z koszyka: padła i zaczęła się trząść. Uspokajałam ją ze łzami w oczach i ściśniętym gardłem. Czy to już właśnie to cierpienie, które winno być granicą?- zastanawiałam się. Nie zmrużyłam oka, starając się ulżyć zwierzątku, gdy miała napady, podając wodę w strzykawce, gdy leżała wyczerpana. Spodziewałam się najgorszego. Rano skontaktowałam się z naszym weterynarzem, który kazał nam się zjawić. Babuśka mimo ciężkiej nocy prezentowała się całkiem nieźle ( w przeciwieństwie do mnie). Dostała na wzmocnienie układu nerwowego karboksylazę i wit. B12 ( o ile dobrze pamiętam), a ja słowa otuchy. Wet stwierdził mimo moich wątpliwości , że nie wierzy, iż ona z tego nie wyjdzie. Dobrym znakiem jest jej ogromny apetyt.

Jeżeli chodzi o przyczyny obstawiam zatrucie jodem ( poloidyna, którą przepłukiwaliśmy przetokę- pozostałość po pierwszym usuniętym ząbku) bądź też komplikacje po niedawnym wstrząsie anafilaktycznym, który teoretycznie mógł być nieumiejętnie zrobionym zastrzykiem ( w okolice nerwu na przykład albo nawet w jakiś nerw) i nie miał nic wspólnego z uczuleniem. Ale to tylko moje domysły, których wet nie potwierdził ( ale też nie zaprzeczył).

Nie ukrywam, że jestem pełna podziwu ile tak niewielkie zwierzątko potrafi znieść. A ja ma wyrzuty sumienia, że jego królicze życie nie jest tak godne i wygodne, jakbym chciała, żeby było. Walczymy dzielnie, ale w większości rezultaty są niejednoznaczne i ciągle pojawiają się komplikacje

Pozdrawiam i życzę Wam, aby wasze króliczki zawsze cieszyły się dobrym zdrowiem.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 13:57, 22 Kwi 2008
nuna
Gość
 





Trzymam kciuki za malenstwo, mam nadzieje, ze wyjdzie z tego i brykaniem, psoceniem i ogromnym przywiazaniem pokaze Ci, ze warto bylo walczyc. Podziwam Was obie, wiem jak ciezko jest patrzec na cierpienie takiej malej istotki, poglaskaj i utul ja ode mnie. Musi byc lepiej.
PostWysłany: Wto 14:01, 22 Kwi 2008
kiche_wilczyca
 
Dołączył: 03 Kwi 2006
Posty: 3699
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Łódź
Płeć: K





Nie powinnaś mieć wyrzutów sumienia. Należy Ci się nagroda i medal za tak dzielną walkę o życie króliczka. Jesteś wspaniałą opiekunką. Trzymam kciuki (a moje stado uszy), żeby Twój przyjaciel wyzdrowiał.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 14:32, 22 Kwi 2008
T-T-A
Gość
 





Czy Twoja królisia ma na skutek przetoki ropny wyciek z noska??
Moja Trusia miała i aż jej się robiła gulka, którą lekko naciskałam i pozbywała się cuchnącej białej wydzieliny
Następnie zakraplałam 2-3 kropelki srebra koloidalnego naprzemian z solą fizjologiczą i przemywałam płatkiem pysiu i łapki
Odciąganie gruszką dawało więcej stresu niż pożytku.
Teraz pojawiła się nowość dla niemowlą pod nazwą Sopelek
Taką kurację prowadziłam codziennie i pomagała. Oczywiście wszystko po uzgodnieniu z lekarzem
Twoja malutka jest i zestresowana i bardzo osłabiona, ale wierzę, że kroczek po kroczku idzie do przodu!
Pozdrawiam bardzo serdecznie
P.S. Właśnie przed chwilką przeczytałam
"Królikom można podawać leki podnoszące odporność, np. Biostyminę. To preparat podnoszący odporność na bazie aloesu, do nabycia w aptece bez recepty. Preparat jest w ampułkach do iniekcji, ale można podawać go doustnie z takim samym skutkiem leczniczym."
str [link widoczny dla zalogowanych]


Ostatnio zmieniony przez T-T-A dnia Wto 14:54, 22 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
PostWysłany: Wto 18:45, 22 Kwi 2008
antymateria
 
Dołączył: 16 Kwi 2008
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3





Witam serdecznie i dziękuję za wspieranie mnie w czasach wątpliwości.

Bardzo cieszę się, że mogę to napisać: króliczka czuje się znacznie lepiej, strasznie zgłodniała i zaczęła delikatnie hasać, chociaż jest jeszcze osłabiona. Jednak moje małe stworzonko zrobiło się wybredne. Wolałabym żeby Bobusia skubnęła trochę sianka, ale ona najwyraźniej nie ma ochoty (dwa razy zmieniałam już sianko na nowe, choć prawie w ogóle go nie tknęła). Kupiłam jej mieszankę z różnymi ziołami, ale niestety nie smakuje jej. Wybieram jej teraz co smakowitsze kąski z sianka (wiem mniej więcej co przeważnie wyjada) i podje z ręki. Ususzyłam też trochę koperku i naci z marchewki, ale też nie za bardzo jej podchodzą. skończyły mi się pomysły, a póki co nie chcę jej głodzić i zgadzam się na małe odstępstwa od typowej diety.

Cytat:
Czy Twoja królisia ma na skutek przetoki ropny wyciek z noska??




Na szczęście nie . Oczka, uszka i nosek są w porządku. Very Happy



A biostymina wydaje mi się być całkiem dobrym pomysłem, który na pewno skonsultuję jutro rano z weterynarzem.


Jeszcze raz bardzo dziękujemy za wsparcie. pozdrawiamy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 12:46, 23 Kwi 2008
KazioR
Administrator
 
Dołączył: 20 Wrz 2005
Posty: 2728
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Kraków
Płeć: M





Mogę tylko pogratulować zaparcia i woli walki obu paniom. Los nie zawsze zsyła nam to co zapewne byśmy chcieli, jednym jest lżej drugim trudniej ale zawsze pozostaje to co najmocniej nas trzyma - nadzieja - ja cały czas myślę, że będzie u Was wszystko dobrze.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 8:09, 24 Kwi 2008
T-T-A
Gość
 





I co tam słychać u Bobusi??
Pozdrawiam
PostWysłany: Czw 20:10, 24 Kwi 2008
antymateria
 
Dołączył: 16 Kwi 2008
Posty: 20
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3





witam wszystkich, miło wiedzieć , że tak wszyscy w nas wierzycie.

Sprawy jednak ponownie się skomplikowały. Napady wczoraj mocno się nasiliły, więc byłyśmy ze 3 razy u weterynarza. prawdopodobnie są to objawy padaczki pourazowej.Oprócz witaminy B12 i karboksylazy, mała dostała valium. Przez cały wieczór i prawie cały dzisiejszy dzień była najszczęśliwszym królikiem pod słońcem. po południu jednak znowu zaczęła trząść główką i kiedy zobaczyła koszyk, w którym zabieram ją zawsze do weterynarza, znowu dostała ataku ( jednak znacznie mniej intensywnego i krótszego niż te wczorajsze). Dzisiaj wet podał jej kolejny raz witaminy b no i valium, po którym zachowuje się jak całkiem zdrowy królik ( tylko z lekkim zaburzeniem równowagi).


Nurtują mnie dwa pytania, jeśli znacie odpowiedź to byłabym wdzięczna:

jak długo działa valium na króliki? (wet powiedział, że dosyć krótko, do kilku godzin a to by oznaczało poprawę zdrowia małej. jednak wolałabym uzyskać informację także z innych źródeł)



a po drugie niepokoi mnie duże pragnienie Bobusi. pije 2 razy więcej niż normalnie i siusia bardzo dużo. czy należy się tym niepokoić? weterynarz stwierdził, że to ma związek z witaminami z grupy B, które króliczek przyjmuje, ale też jakoś do końca mnie to nie przekonywuje.

(znalazłam w internecie informacje ,że może to być też skutek uboczny zażywania valium)

Pozdrawiam wszystkich serdecznie


Ostatnio zmieniony przez antymateria dnia Czw 20:37, 24 Kwi 2008, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 22:36, 24 Kwi 2008
T-T-A
Gość
 





Oj to też malutkiej dziadostwo się przyplątało Sad(
Nie wiem zupełnie jak to u króliczków, ale moją pierwszą sunię weterynarz leczył z padaczki Sacerno i z bardzo dobrym efektem. Ale to na temat psów
Leki psychotropowe powodują wysuszanie błony śluzowej i z tym związane jest zwiększone pragnienie. Jeśli u ludzi to i chyba u króliczków też?
A może podawałabyś jej do picia napar z melisy i pokrzywy?
Działa uspakajająco, rozkurczowo, pokrzywa zawiera wiele mikroelementów (żelazo) i witamin. Taki naturalny pokarm w płynie i kojący
Mój Tosiu jak był bardzo chory, nie chciał jeść a napar ziołowy pił z miseczki jak psiaczek
Życzę poprawy zdrówka i sił Wam obu


Ostatnio zmieniony przez T-T-A dnia Czw 23:46, 24 Kwi 2008, w całości zmieniany 1 raz
Dylematy króliczej mamy
Forum Króliki domowe i inne zwierzęta Strona Główna -> Choroby
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie CET (Europa)  
Strona 1 z 4  
Idź do strony 1, 2, 3, 4  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin